Radość ciała, radość ruchu – jak pokochać swój wygląd?

„Pokochaj swoje ciało” – łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wyśrubowane kanony piękna sprawiają, że przestajemy lubić nie tylko ciało, ale i to co z nim związane, na czele z aktywnością. To z kolei powoduje, że tracimy formę i czujemy się jeszcze gorzej. Jak przerwać to błędne koło?

Dagmara zauważyła, że nie mieści się już w żadne zimowe spodnie. Rozsądek podpowiedział jej, że czas wrócić na siłownię. Kupiła nowe legginsy, podkradła mężowi duży T-shirt i zapisała się na zajęcia. Już po pierwszych wróciła do domu z płaczem, obiecując sobie, że nigdy tam nie wróci. Czuła, że większość osób patrzy na nią nieprzychylnie a jedna z kobiet w szatni wręcz parsknęła na widok jej wałeczków. Choć mąż przekonywał Dagmarę, że wszystko rozegrało się wyłącznie w jej głowie, ta postanowiła, że z siłownią koniec. Przestała też przeglądać się w lustrze, bawić modą i cieszyć z nowych sukienek. A kilogramów nieustannie przybywało...

Ciało na celowniku, czyli co się kryje pod body-shaming?

„Body-shaming” to forma przemocy, która dotyczy niestety coraz większej ilości osób, zarówno tych „przy kości”, jak i chudych. I choć wydaje się, że bardziej powszechnym zjawiskiem jest „fat-shaming”, czyli przedstawiona powyżej dyskryminacja ze względu na nadwagę czy otyłość, to jednak również „skinny-shaming” przybiera na sile. Coraz więcej kobiet noszących mały rozmiar skarży się na wyzwiska (typu „wieszak” czy „kościotrup”) i nieprzychylne komentarze związane z wyglądem.

To, że inni nas oceniają, często bardzo krytycznie, jest faktem, ale często padamy także ofiarami własnych przekonań i obaw. Przestajemy lubić własne ciało i wszystko, co się z nim wiąże, wpadamy w pułapkę kompleksów i mamy wrażenie, że wszyscy wokół widzą wyłącznie nasze niedoskonałości.

Walka z tym przypomina nieco zawracanie rzeki kijem. Od najmłodszych lat społeczeństwo próbuje wbić nas w ramy nierealnych kanonów piękna, a jednocześnie powstrzymuje zdrową, dziecięcą potrzebę ruchu. Zamiast pozwalać nam czerpać z aktywności, sadza w ławkach na długie godziny. Zamiast wspierać w odkrywaniu ciała – funduje mu coraz to nowe nakazy i zakazy. Zanim wejdziemy w dorosłość, mamy już najczęściej bagaż kompleksów, złe podejście do sportu i diety oraz – najdelikatniej rzecz ujmując – trudną relację z własnym ciałem.

Czy w dowolnym momencie można postawić tamę i wrócić do momentu, w którym traktowaliśmy własne ciało jak integralną część siebie a ruch jako naturalną potrzebę i źródło radości? Odpowiedź na szczęście brzmi „tak”, choć część osób – jak nasza przykładowa Dagmara – zapewne będzie w tej kwestii potrzebowała wsparcia np. terapeuty czy psychiatry. Pozostali mogą najpierw sami spróbować się zmierzyć z tym tematem. Podpowiadamy, jak to zrobić.